sowie

Wycinki Prasowe - Aktualności

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
„Byłem żołnierzem od załatwiania kasy”
2011-07-29 10:31

Jak wyglądało zbieranie pieniędzy na kampanię wyborczą Piotra Kruczkowskiego w Wałbrzychu? Ile kosztują wybory prezydenckie w Wałbrzychu? Ile oddawali swoim szefom co miesiąc działacze wałbrzyskiej PO zatrudnieni w miejskich spółkach? Kto zbierał pieniądze od prezesów miejskich spółek, a kto prowadził rejestr tych płatności? Odpowiedzi między innymi na te pytania udzielił naszej redakcji jeden z tych, który był członkiem wałbrzyskich struktur Platformy Obywatelskiej i jednym z wysoko postawionych osób w strukturach kadry menadżerskiej wałbrzyskich spółek miejskich. Od 2005 roku uczestniczył w procederze finansowania struktur partyjnych w Wałbrzychu. Doniesienie w tej sprawie złożył w prokuraturze. Dzisiaj w obawie o szykany i swoje zdrowie do czasu zakończenia postępowania prokuratorskiego chce pozostać anonimowy. W publikowanych poniżej obszernych fragmentach wywiadu nazwany został „Działaczem”.


Spotykamy się w miejscu wskazanym przez „Działacza”.
Długo rozmawiamy.

 

Redakcja: Od jak dawna trwa finansowanie wałbrzyskiej Platformy z poziomu miejskich spółek?
Działacz: Ktoś mądry powiedział, że następną kampanię zaczyna się w momencie wygrania poprzednich wyborów. Tak się złożyło, że przez różne okoliczności mojej pracy w strukturach samorządowych zostałem wciągnięty w ten system na przełomie roku 2004 i 2005. Podjęto wówczas taką decyzję o której zostałem poinformowany, jak i większość moich kolegów, że zbieramy pieniądze na następną kampanię wyborczą. Odbywało się to w ten sposób, że Barbara (nazwisko do wiadomości redakcji) będąca niegdyś skarbniczką koła miejskiego PO została zobligowana do zbierania comiesięcznych opłat, które zostały przekazywane prezydentowi. Te opłaty wynosiły 500 złotych miesięcznie na jedną osobę członka zarządu.

 

Red: Ale w tym nie ma chyba nic zdrożnego. Każda organizacja zbiera składki na swoje funkcjonowanie?
Dz: Ja tego nie kwestionuję, oczywiście można było nie dać. Jak się nie dało w jednym miesiącu, trzeba było w drugim dać dwa razy tyle.

 

Red: To była taka opłata za przynależność do partii, czy za to że się jest prezesem lub członkiem zarządu w miejskich spółkach?
Dz: Ja to odbierałem raczej jako pewnego rodzaju koszty manipulacyjne. Czyli np. zamierzamy zrobić jakąś imprezę czy kulig, to nie robimy wówczas składki tylko to jest pokrywane z tego funduszu. Tak to przynajmniej było przedstawiane.

 

Red: I były faktycznie organizowane takie spotkania towarzyskie?
Dz: Tak. Często wykorzystując osobiste kontakty członków partii, robione były takie spotkania związane z ustalaniem strategii i koncepcji wyborczej. Te spotkania były z reguły były robione na zasadzie takiej, że były to pseudoszkolenia za które uczestnicy tych spotkań otrzymywali fakturę i płacili za szkolenie.

 

Red: Z kasy spółek miejskich?
Dz: Tak. Co prawda były tam elementy szkolenia, ale szkolenie to był tylko pretekst. Omawiano strategie wyborcze, kosztorysy, koncepcje….

 

Red: Z czego sfinansować działalność PO w Wałbrzychu? Bo rozumiem, że nie rozmawiano o tym jak finansować struktury ogólnopolskie partii?
Dz: Bardziej z czego sfinansować kampanię wyborczą.

 

Red: Czyli raz na cztery lata?
Dz: Tak, natomiast biorąc pod uwagę duże koszty kampanii wyborczej, według mojej oceny zostanie prezydentem w Wałbrzychu kosztuje minimum 300 tysięcy złotych, trzeba było szukać tych pieniędzy.

 

Red: Czy prezesi miejskich spółek w Wałbrzychu jak dostawali nagrody, to mieli obowiązek coś oddać partii?
Dz: Tak. Nikt nawet z tym nie dyskutował. Zasada była jedna. Nikt nie dostawał jednej tzw. nagrody. Minimum dostawał dwie. Skoro dostawał dwie to jedną netto musiał oddać. Dostawał trzy nagrody, to półtora netto musiał oddać.

 

Red: Co to znaczy musiał ?
Dz: W trakcie rozmów to sygnalizowano. Tych rozmów było wiele. Zarówno na tych szkoleniach jak i na comiesięcznych spotkaniach (co było normą). Spotkania te odbywały się na Sali konferencyjnej MZB. Uczestniczyli w nich prezydenci Wałbrzycha z Platformy Obywatelskiej, wszyscy szefowie spółek i menagment czyli Andrzej (nazwisko do wiadomości redakcji), Ania (nazwisko do wiadomości redakcji), Ania (nazwisko do wiadomości redakcji), Artur (nazwisko do wiadomości redakcji) i tam właśnie jasnym tekstem mówiło się, że trzeba oddać kasę i tyle.

 

Red: Czy osoby, które płaciły, miały taką świadomość, że jak nie będą uiszczały opłat to jutro stracą pracę?
Dz: Może nie. Ale nie będziesz członkiem zespołu i na out. Wiele takich osób było, które po pewnym czasie szły na out. Długi czas na oucie był Jurek (nazwisko do wiadomości redakcji). Nie wiem dlaczego. Miał aspiracje polityczne. Chciał być senatorem lub euro parlamentarzystą. Generalnie zasada był taka. Jak chciałeś być w grupie, a być w grupie to nie znaczy zbierać pochwały pana prezydenta, w dobrym tego słowa rozumieniu. Jak chciałeś coś dla spółki załatwić, nie dla siebie, musiałeś być w dobrych stosunkach z panem prezydentem. Budżet był zawsze za krótki. Jest za krótki i będzie za krótki. Więc dobre relacje z prezydentem pozwalały pójść do niego i prosić o pomoc.

 

Red: Kto zbierał pieniądze od prezesów spółek miejskich?
Dz: Jeżeli była potrzeba zbierania jakichś pieniędzy, pan prezydent objeżdżał spółki miejskie i sugerował, że w najbliższym czasie będą potrzebne pieniądze. Na ich zgromadzenie 20, 30, 40 tysięcy był jakiś czas. Na przykład miesiąc. Pieniądze w transzach zanosiło się do Ratusza, co się z nimi działo tego nikt nie wie. Przekazywane były z ręki do ręki. Zarządzał nimi Robert (nazwisko do wiadomości redakcji). Czasami te pieniądze wracały z powrotem do tej osoby, która je wcześniej przynosiła z poleceniem „słuchaj stary masz tu konto takie i takie i wpłać na to konto np. 20 tysięcy”.

 

Red: Wpłata miała być z prywatnego konta?
Dz: Tak, bo tylko z prywatnego konta można zasilić konto wyborcze komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej. I to można łatwo sprawdzić, bo właśnie w okresie przedwyborczym określona grupa ludzi wpłacała na to konto kwoty 20 czy 30 tysięcy złotych.

 

Red: Czy przed ostatnimi wyborami prezydenckimi ten mechanizm też funkcjonował?
Dz: W Twoim rozumieniu i w Twoim myśleniu jest coś takiego – potrzebujemy dużo kupować, potrzebujemy dużo kasy. To tak nie funkcjonuje. Mechanizm (dopisek redakcji) ..funkcjonował, ale nie odczułem, żeby był jakiś nadmiarpresji na pieniądze.

 

Red: Ale Pan wpłacał pieniądze na ten cel?
Dz: Tak.

 

Red: A sztabowcy prezydenta też uczestniczyli w tym procederze?
Dz: Nie w formie finansowej. To się zawsze odbywało sam na sam.

 

Red: Kto najwięcej czerpał zysków z „danin” prezesów?
Dz: No z natury rzeczy prezydent. Jego pieniądze, nazwijmy to, były składowe, były liczbą składaną. Ja dawałem powiedzmy 20-30 tysięcy. Ktoś inny dawał 20-30 tysięcy, ktoś inny mógł dać 10 tysięcy. Nigdy nie było tak, że kasa była potrzebna na teraz i na już. Była zbierana.

 

Red: Ile pieniędzy trafiło od prezesów miejskich spółek na kampanię PO?
Dz: Średnio szacuję….

 

Red: W oparciu o własne doświadczenia?
Dz: Tak. Na wszystkie kampanie w latach 2004-2011 to było 350 -400 tysięcy złotych.

 

Red: Z każdej spółki?
Działacz przytakuje skinieniem głowy

Dz: Kampanie nie tylko prezydenckie

 

Red: Wchodził Pan do tego, jako ktoś kto nie był w Platformie Obywatelskiej?
Dz: Tak.

 

Red: Później jak Pan mówi, uczestniczył Pan w „byciu w zespole” co wiązało się z potrzebą finansowania zespołu?
Dz: Tak, ale przez siedem lat bycia członkiem tego zespołu niczego dla siebie nie załatwiłem. Jeżeli załatwiłem coś, to starałem się kupić przychylność, żeby ktoś miał czas mnie wysłuchać.

 

Red: Gdzie w takim razie są te wszystkie pieniądze?
Dz: Nie wiem. Jest jakaś organizacja i są „żołnierze”. Ja byłem „żołnierzem” od załatwiania kasy.

 

Red: A prezydent był kim?
Dz: On, Robert (nazwisko do wiadomości redakcji) i jego ekipa medialna wiedzą gdzie są te pieniądze.

 

Rozmawiał Marcin Klat

żródło: 30 minut



Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: